Kategorie
Aktualności

5 informacji, których (prawdopodobnie) nie znajdziecie w przewodnikach po Budapeszcie

1. …do czego służyły zamurowane obecnie tunele pod Halą Targową?

Z pewnością niektórzy z Was zwrócili uwagę na nabrzeże biegnące od mostu Wolności w kierunku południa Budapesztu (Salkaházi Sára rkp.). Na wysokości Hali Targowej przykuwają wzrok zaplombowane tunele, których przeznaczenie było bardzo interesujące. Otóż powstała w 1897 roku Hala Targowa była jednym z najnowocześniejszych tego typu obiektów w Europie. Pomiędzy halą a Dunajem budynek ma natomiast… Urząd Celny (nawiasem mówiąc zaprojektowany przez Miklósa Ybla). Od roku 1897, kiedy to hala zaczęła oficjalnie działać, wokół niej koncentrował się niemalże cały handel tej części Pesztu. Na placu Celnym sprzedawano żywiec, głównie krowy i świnie oraz kury (przed powstaniem Urzędu Celnego znajdowały się przy placu magazyny z solą, a sam plac nosił nazwę placu Solnego). Na samą halę natomiast dostarczano Dunajem towary z okolicznych miast. Po rozładowaniu z barek, trafiały od razu do 120-metrowego tunelu, skąd następnie pod Urzędem Celnym na półki hali. Jeżeli towar wymagał oclenia lub skontrolowania, dokonywano tego bezpośrednio pod urzędem. Dodatkowo, towary przyjeżdżające pociągami z wyspy Csepel rozładowywano na rampie znajdującej się niedaleko hali. Dzisiejsza Hala Targowa tylko z wyglądu przypomina tę z przełomu XIX i XX wieku. Zmieniły się zasady sprzedaży, zmieniło się otoczenie. W dalszym ciągu jednak jest miejscem, bez odwiedzin którego budapeszteńczycy nie wyobrażaliby sobie dobrze zagospodarowanego czasu w sobotę!

2. …kim jest kobieta na pomniku Wolności?

Na temat słynnego pomnika Wolności powstało już wiele teorii. Najczęściej powielaną – choć nieprawdziwą – jest ta, która łączy pierwsze plany budowy monumentu z chęcią upamiętnienia syna Miklósa Horthyego. Czy wiecie jednak, że Zsigmond Kisfaludi Stróbl, który zaprojektował pomnik, nie tworzył dzieła przedstawiającego anonimową, wymyśloną tylko w jego wyobraźni postać? Kiedy pomnik powstawał w 1947 roku, autor spostrzegł na ulicy nieznaną, młodą kobietę, której uroda natychmiast go zachwyciła. Była to asystentka z miejskiej przychodni zdrowia, Erzsébet Thuránszkyné Gaál. Czy jest piękna, czy nie – to już kwestia gustu. Wielu odwiedzających jednak uważa – i ja też się do nich zaliczam – że przedstawia nie kobietę trzymającą  liść palmy, ale wieszającą na sznurku pranie.

3. …co skrywają zielone drzwi Dworca Zachodniego (Nyugati Pu)?

Po lewej stronie hali dworca natknąć się można na trochę zaniedbane, pokryte olejną farbą drzwi. Na pierwszy rzut oka niczym się nie wyróżniają spośród innych, zamkniętych na klucz pomieszczeń, jednakże gdy spojrzymy w górę, zobaczymy pokryte złotem litery tworzące napis „Viribus Unitis” (łac. „Wspólnymi siłami”). To w pokojach za tymi drzwiami zwykł przesiadywać Franciszek Józef (a potem także Karol IV) w czasie swoich podróży na trasie Wiedeń-Budapeszt. Pomieszczenia – podobnie jak cały dworzec – zaprojektowali architekci z biura Eiffla, biuro projektowe zaś znajdowało się naprzeciw dworca (jego odrestaurowany budynek istnieje do dzisiaj). Tzw. królewska poczekalnia składała się z trzech pomieszczeń: salonu gościnnego, saloniku Elżbiety i królewskiej poczekalni, w której przy cygarowym dymie najbliżsi współpracownicy króla dyskutowali z nim na tematy nie tylko polityczne. Odrestaurowane przed paroma laty sale nie są niestety zbyt często otwierane i nie ma w tym nic dziwnego. Turysta z hamburgerem w dłoni nie jest godzien pokrytego suknem królewskiego fotela (notabene w dworcu znajduje się chyba najpiękniej położony McDonald’s w całym Budapeszcie!). Kto chce spróbować poczuć się niczym Habsburg, niech spróbuje zapisać się na zwiedzanie saloniku w ramach corocznej imprezy pod nazwą „Stuletnie budynki”. Wówczas to zielone drzwi otwierają swoje podwoje.

Co ciekawe, podobny salonik, tyle że odrestaurowany, znajduje się na dworcu kolejowym w… Gödöllö. To przecież tam przyjeżdżała królewska para (a częściej sama królowa Elżbieta) w ramach odpoczynku od wiedeńskiego czy budapeszteńskiego zgiełku…

4. …że przed dworcem Nyugati istniała kiedyś… bananowa wyspa?

No, może nie taka prawdziwa. Malutki kiosk stojący na wysepce pomiędzy jezdniami placu Berlińskiego (Berlini tér, dzisiejszy Nyugati tér) na stałe wpisał się w historię okolic znanego dworca. Kiedy zapytacie starszych ludzi, gdzie w przedwojennym Budapeszcie można było dostać słodkości i banany, każdy wskaże na ten skrawek ziemi. Sam sklepik zachował się także po wojnie, niestety już w postaci jednopiętrowego kiosku o wdzięcznej nazwie Nép büfé czyli Bufet ludowy… nazwie tak samo wdzięcznej, jak nazwa placu przemianowanego na plac Marksa. Przed dworcem stoi jeszcze jeden obiekt przypominający dawne czasy: to tzw. zegar obrotowy, postawiony w latach pięćdziesiątych i pieczołowicie odbudowywany w ostatnich latach. Jak widać węgierskie place i ulice zmieniają nazwy, a tylko dwie rzeczy są na Węgrzech wieczne: Viktor Orbán i nostalgia.

 

5. …czemu w Operze Sissi siadała tuż nad sceną?

Choć zwykło mówić się, że miejsca najbliżej sceny są najlepsze, nie sprawdza się to w przypadku budapeszteńskiej Opery. Budynek Opery, który był także finansowany z datków królowej Elżbiety, stał się dla niej najlepszym „oknem wystawowym”.  Otóż dla Węgrów była aż królową, ale dla Franciszka Józefa – tylko królową i musiała dostosować się do etykiety oraz obowiązującego królewskiego prawa. A ono zakazywało siadania w królewskiej loży bez obecności małżonka. Jako że władca CK monarchii, delikatnie mówiąc, za operą nie przepadał… musiała biedna Sissi  znaleźć sobie miejsce w innej części sali. Pomimo swojej dużej inteligencji i wrażliwości na problemy Węgrów, królowa była też bardzo próżna i wybrała  na swoją lożę miejsce tuż nad sceną, po lewej stronie. Jak powiadają oprowadzający po Operze przewodnicy, widać stamtąd tylko ok. 30-40 procent sceny. Ale za to… samej jest się widocznej w stu procentach. I o to chodziło.