Kategorie
Aktualności

Historia pięknych bliźniaczek, czyli rzecz o Pałacach Klotyldy

Tak zwane Pałace Klotyldy (budowane w latach 1899-1902), choć giną gdzieś przy wjeździe na most Elżbiety (no coż, każdy budynek ginie, gdy mamy pod sobą piękny Dunaj!), stanowią wizytówkę okolic placu Franciszkanów. Żeby jednak poznać ich historię, musimy cofnąć się trochę w czasie.

Końcówka XIX wieku przyniosła wiele zmian na mapie połączonych niedawno Budy i Pesztu. Połączenie to odbyło się nie tylko na papierze, ale też fizycznie – za pomocą mostu Łańcuchowego i mostu Małgorzaty. Z opłat, które pobierano za przejazd tymi przeprawami sfinansowano powstanie kolejnych dwóch, w zamyśle bliźniaczych, mostów: Franciszka Józefa i Elżbiety. Jako miejsca ich budowy wybrano plac Celny (Vámház tér) oraz plac Przysięgi (Eskü tér). O ile z okolicą dzisiejszego mostu Wolności nie było problemu – okolice placu Celnego łączyły się z małym bulwarem oraz stanowiły plac targowy, więc miejsca było tam sporo, o tyle przyczółek przyszłego mostu Elżbiety wypadał w miejscu, gdzie istniało mnóstwo przecinających się ze sobą w nieuregulowany sposób uliczek. Postanowiono więc wyburzyć wszystkie okoliczne budynki, wliczając w to nawet przepiękny klasycystyczny budynek ratusza miejskiego(jego najbardziej szkoda!).

Jedyną budowlą która ocalała, był kościół Śródmiejski, najstarszy kościół Pesztu. Zachował się nie ze względu na wartość historyczną, ale z powodu…braku funduszy na rozbiórkę. Zagospodarowanie tych okolic stanowiło największą bolączkę dla architektów i projektantów nowego ładu urbanistycznego okolicy. Na miejscu wyburzonych budowli powstały trzy wielkie, gotowe do zagospodarowania działki. I tylko któregoś monarchę stać było na ich kupno.

I tu, wchodzi na scenę cała na biało bohaterka naszej opowieści: księżna Klotylda Maria, żona arcyksięcia Józefa Karola (syna palatyna Józefa, „najbardziej węgierskiego z Habsburgów”). Zakupiła ona dwie działki na których dzisiaj stoją Pałace noszące jej imię. Trzecią działkę, tą przy samym moście, zakupił nie kto inny a Franciszek Józef.Klotylda wymarzyła sobie w tym miejscu olśniewający budynek, który przyćmi wszystkie znajdujące się w okolicy. Jako, że była zachwycona stojącym niedaleko New York Palace, zaprosiła do pomocy pracujących przy nim architektów: Flórisa Korba i Kálmána Giergl. Wymyślili oni projekt bliźniaczych budynków, z wypiętrzonymi wieżami będącymi bramą wjazdową w kierunku mostu. Projekt stworzyli w stylu angielskiego baroku, który nie jeszcze aż tak popularny, ale już powoli zaznaczał swoje miejsce na mapie miasta(inne źródła podają, że jest to barok hiszpański).

Budowę rozpoczęto od południowej wieży. Całość miała sprostać wymogom czasów, więc nie szczędzono na środkach – pierwsze piętro, mające służyć handlowi i usługom, zbudowane jest na stalowym szkielecie pokrytym zdobieniami z betonu. Na pierwszym piętrze podniesiono wysokość i wielkość pomieszczeń, gdyż miały one służyć większej liczbie osób – jako sale koncertowo-konferencyjne. Dwa kolejne poziomy to wydzielone mieszkania pod wynajem, oczywiście dla bogatszej klienteli. Mieszkania wyposażono w piece zbudowane z kafli wypalanych w manufakturze Zsolnaya, co już na starcie zwiększało ich wartość. Nie dość ekskluzywnie? Witraże zaprojektował Miksa Róth, czyli kolejny mistrz w swoim fachu. Dodatkowo w budynkach umieszczono pierwsze w Budapeszcie windy dostępne dla mieszkańców (sprowadzono je z Austrii a produkująca je firma do dziś istnieje, gwarantując naprawy i serwis). Gdy przyjrzymy się szczytom wieżyczek (każda z nich ma po 48 metrów) ujrzymy na nich wykonane z kamienia kopie arcyksiężnej korony.

Południowy budynek, nazywany jest przez budapeszteńczyków Matyldą, choć żadne źródło nie podaje genezy. Co prawda w bliskiej rodzinie księżnej urodziła się jedna Matylda, ale na długo po powstaniu budowli i ten strzał jest raczej niecelny. Istnieje miejska legenda mówiąca, że imion swoich córek: Matyldy i Klotyldy używał dostawca materiałów budowlanych aby wyeliminować pomyłki w dostawach jest to jednak historia (niestety) nieprawdziwa.

Pewne jest natomiast, że to właśnie w Matyldzie, czyli południowym pałacu, funkcjonowała przez wiele lat Kawiarnia Śródmiejska, w której najbardziej znanym gościem był Gyula Krúdy. Źródła podają, że właśnie tam powstała duża część „Szindbada” (kawiarnia ta została ponownie otwarta po wojnie jako pierwsza w Budapeszcie, a w latach siedemdziesiątych przemianowano ją na bar mleczny).

Przed budowlami postawiono dwa pomniki (Istvána Werbőczego oraz Pétera Pázmánya). Pojawiły się tam jako element słynnej „dziesiątki” czyli 10 monumentów podarowanych przez Franciszka Józefa (pozostałe to: Szent Gellért, Anonymus, Hunyadi János, Tinódi Lantos Sebestyén, Zrínyi Miklós, Bocskai István, Bethlen Gábor, Pálffy János). Pierwsza wojna światowa a raczej ekonomiczne jej następstwa sprawiły, że rodzina cesarska musiała sprzedać pałace. Kupił je jeden z magnatów i wtedy rozpoczął się powolny proces popadania budynków w ruinę. Spuentował go smutno okres nalotów bombowych w czasie II wojny światowej. Na domiar złego budowle jako „bramy wjazdowe” na strategicznie ważny most zostały zniszczone przez nacierające wojska sowieckie. Szczególnie północny budynek stracił w wyniku pożaru piękne drewniane zdobienia w części handlowej. Zostały między innymi rozkradzione (zniszczone?) ceramiczne płytki Zsolnaya i do dziś – według legend – posiada je w swojej kolekcji wielu Budapeszteńczyków, częstokroć nawet o tym nie wiedząc.Po wojnie rozpoczął się żmudny proces odbudowy. Na szczęście próbowano zachować styl i ornamentykę oryginalnego budynku, ale o ceramice i witrażach można było tylko pomarzyć. Pomnik Werbőczego po wojnie nie doczekał się odbudowy, lecz – co ciekawe – Pázmányowi pozwolono przetrwać aż do 1958 roku, po czym powędrował z wieczną wizytacją do VIII dzielnicy.

Budowle wpisano w rejestr zabytków w roku 1977 a niedługo potem jeden z nich został przekazany do użytku Poczcie. Od lat dwutysięcznych obydwa budynki przeżywają na nowo swoją kalwarię, bowiem wędrują z rąk do rąk. Północny pałac przez wiele lat funkcjonował jako 5* butikowy hotel Buddha Bar, który w 2018 roku zakończył działalność. Matylda dopiero szykuje się na przyjęcie gości w ramach kolejnego hotelu, ale czy do tego dojdzie wie tylko….koronawirus.